Dziś pobudka o 5:45. Chwilę po 6 poszliśmy na śniadanie do hipsterskiej knajpy. O 6:30 miał czekać na nas umówiony kierowca trzykółka, ale chyba uznał, że mu się nie opłaca. Zlapalismy wiec jakiegoś z ulicy. Po drodze jeszcze odwiedził syna w szpitalu i tankował, ale za to sprawnie zjechał do Talisay, nad brzegiem jeziora. Kolejne negocjacje i z 2160peso zeszliśmy na 1500. Ok. 25min. plynelismy i następnie 30min.spacer na szczyt krateru. W samym kraterze jeziorko z mala wysepka po środku. Ładne miejsce :).
Bardzo sprawny powrót. W sumie po 3.5h byliśmy w hostelu. Prysznic, pakowanie juz na samolot. Krótka jada trzykółkiem na przystanek, a autobus już czekał na nas :).
2h później jesteśmy w południowej części Manili, niedaleko lotniska. Ostre negocjacje z taksiarzami, żeby zabrali nas 3km na lotnisko. Bo bez taksometru się nie opłacało...
Teraz finalnie na lotnisku. Wylot za 3h.
Do zobaczenia w kraju:).