Obserwatorzy

sobota, 3 czerwca 2023

2.06 Wypad w góry i jedziemy do Kosowa

Wstaliśmy wcześnie żeby zdążyć wejść na przełęcz przed zapowiadanym na 12 deszczem. Śniadanie składało się z lokalnych produktów, wszystko było świeże. Kupiliśmy lunch boxy (po 4eur) u naszej gospodyni. Dostaliśmy wielkie buły z serem, pomidorem, ogórkiem, pieczonymi ziemniakami i do tego jajko gotowane na twardo i jabłko.

Prawie punktualnie ruszyliśmy trasą w kierunku Theth. Ścieżka początkowo prowadziła nas szerokim rozlewiskiem górskiej rzeki.
Woda płynąca po śnieżnobiałych kamieniach była krystalicznie czysta. W miarę jak zbliżaliśmy się do gór dało się słyszeć pomruk wodospadów spływających z wciąż ośnieżonych gór. Powoli wspinaliśmy się wyżej i wyżej, poprzez soczyście zielone lasy bukowe. 
Niestety odrobinę zbyt powoli. Mając na względzie zapowiadaną burzę, chmury ponuro zasłaniające szczyty i fakt, że w Albanii nie istnieje żaden odpowiednik naszego GOPRu, zdecydowaliśmy się zrezygnować ze zdobycia przełęczy. Zeszliśmy do pobliskiej "kawiarni" na kawę i później zdecydowaliśmy się na krótszą trasę w kierunku wodospadu. Do wodospadu dotarliśmy dość szybko. Udało nam się przejść prawie pod wodospadem po śliskich kamieniach (u mnie- w stylu Golluma, reszta z większą godnością).
Parę razy noga nam podjechała na śliskim poszyciu i wystających korzeniach ale ostatecznie obyło się bez strat w ludziach. 
Wróciliśmy do samochodu i obraliśmy kierunek na Kosowo. 
Granicę przekroczyliśmy bez żadnych problemów, w paszportach nawet nie wbito pieczątki. Udało nam się nawet nie zapłacić 30 euro ubezpieczenia OC na samochód. Naszym pierwszym przystankiem za granicą był monastyr Dečani.
 Obiekt jest strzeżony przez siły NATO KFOR- uznany za obiekt o szczególnym znaczeniu kulturowym jest chroniony z powodu wciąż istniejącego zagrożenia terrorystycznego. W 2016 grupa islamskich ekstremistów podjechała pod główne wrota samochodem wypełnionym bronią, w tym Ak-47  . Przed wejściem musieliśmy oddać w depozyt nasze paszporty. Monastyr był zamknięty, całe szczęście Piotrkowi udało się znaleźć mnicha, który otworzył nam drzwi. Zresztą nie tylko otworzył nam drzwi, ale również oprowadził nas po wnętrzu tej czternastowiecznej świątyni. Byliśmy jedynymi osobami w środku, mnich bezbłędnym angielskim opowiadał nam o tym, co widzimy. Wszystkie ściany pokryte były freskami,  które były dokładnie takie, jak w momencie powstania. Nigdy nie wykonywano żadnych renowacji. Nawet mimo licznych ataków (ostatni w 2007r.!), freski zachowały się w doskonałym stanie i uległy częściowemu zniszczeniu jedynie w wyniku naturalnych procesów. Mieszkało tutaj 20 minichów. Nasz przewodnik rezydował tutaj od ponad 20 lat, pochodził z Serbii. Monastyr nie jest szczególnie popularny wśród okolicznych ludzi- większość odwiedzających to chrześcijanie z Albanii lub dalszych krajów. Ludność Kosowa to przede wszystkim młuzumanie. 

Wizytę zakończyliśmy kupieniem soków wytwarzanych w tutejszym klasztorze. Sam monastyr i dodatkowo fakt, zwiedzaliśmy go oprowadzani przez tutejszego mnicha zbudował niesamowity klimat. Nie da się tego porównać ze zwiedzaniem innych świątyń z przewodnikiem lub audioguidem. 

Zobaczyliśmy jeszcze jeden monastyr (Patriakana e Pejës), tuż obok Peć, w którym bedziemy spać. Ten był zarządzany przez zakonnice. Zwiedzaliśmy go w strugach ulewnego deszczu, więc przed odhaczeniem kolejnego punktu na naszej liście postanowiliśmy zjeść i przeczekać najgorsze opady.
Po obiedzie pojechaliśmy do Kanionu Rugova- na północ od Peć, w kierunku granicy z Czarnogórą. Kanion ma 25 kilometrów długości i jest jednym z najgłębszych w Europie. 
Droga była kręta, prowadziła przez mosty ma rzece i wąskie tunele. Przy drodze co chwila były ostrzeżenia o osuwiskach. Natrafiliśmy nawet na dowód, że ostrzeżenia nie były na wyrost. 
Zatrzymaliśmy się w kilku punktach widokowych, najbardziej spektakularny był przy wodospadzie. 
Po zameldowaniu się do hostelu okazało się, że brakuje prądu z powodu uderzenia pioruna- nie mieliśmy świtała, cieplej wody ani wifi. Na szczęście dość szybko udało się naprawić ten problem i mogliśmy wypić wino z monastyru w komfortowych warunkach.

Jutro czeka nas najmłodsza stolica Europy - Prisztina.
 



1 komentarz:

  1. Piękne, dzikie miejsca zwiedzacie. Mało teraz takich. Powodzenia w dalszych dniach wycieczki :)

    OdpowiedzUsuń