Obserwatorzy

wtorek, 31 października 2017

30-31.10 Trekking po lesie i słonie

Śniadanie zjedliśmy w naszym hoteliku Greenhouse. O 8:30 pojawił się nasz przewodnik,  nieco  później kierowca z terenową Toyota i wyruszyliśmy. Jeszcze tylko przystanek w 'kasie biletowej', gdzie kupiliśmy bilety do Stung Treng na pojutrze.

Po przejechaniu kilku km, wysiedliśmy i zaczął się spacerek po lesie. I tak spacerowaliśmy i spacerowaliśmy... prawie w ciszy, ponieważ nasz przewodnik nie jest zbyt wygadany. Zatrzymaliśmy się przy 2 wodospadach i popołudniu znaleźliśmy się w małej, drewnianej chatce na łące przy rzece. To nasz nocleg i restauracja na dzisiejszy wieczór i jutrzejszy poranek.

Nasz przewodnik Nara ugotował kolacje, napiliśmy się tutejszego wina ryżowego, czyli takiego naszego słabego bimbru. Ok. 20 byliśmy już w naszych hamakach. Pora spać. Na zewnątrz juz ciemno od 3h.

W nocy był silny wiatr, który stukał i  pukał o naszą chatę. Plus jestem nieprzyzwyczajony do hamaka,  wiec najlepsza noc dla mnie to nie była.

Obudziłem  się po 6. Nasz gospodarz zaczął już przygotowywać śniadanie. Za chwilę wstał M. i P. Poranna toaleta za chatką, śniadanie i wyruszyliśmy. Po ok. 1.5h marszu dotarliśmy nad rzekę, gdzie nasz przewodnik gotował lunch dla nas a o 12:30 pojawił się pan na słoniu. Czas na codzienną kąpiel w rzece, w której tym razem mogliśmy uczestniczyć. Polewalismy słonia woda, poczochralismy go troszkę i tyle :).

Dalej spacer do wioski naszego przewodnika. Po krótkim czasie odebrał nas właściciel 'biura podróży' i w drodze powrotnej do Sen Monorom zahaczyliśmy o plantacje kawy. Niestety organizacyjnie to porażka.... ale to do opowiedzenia na żywo.

Dalsza część wieczory przebiegła juz spokojnie. Nazajutrz spróbujemy dostać się do Laosu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz