Obserwatorzy

niedziela, 4 listopada 2018

3.11 wulkan Bromo i przejazd na wschód Jawy

Pobudka o 3:15. Jeszcze noc, a my wyruszamy kilka km w górę na punkt widokowy. Po 2h zrobiliśmy ok. 400m przewyższenia i z 2600m n.p.m. podziwialiśmy wschód słońca oraz skłaniające się szczyty wulkanów: dymiącego Bromo, charakterystycznego Batok, a w oddali jeszcze kilka innych szczytów. 

Po długiej sesji foto, po 5 rano, zaczęliśmy schodzić. Musieliśmy wrócić do miasteczka, żeby odbić w małą ścieżkę w dół urwiska, do dna wielkiej kaldery, pokrytej pustynnym krajobrazem, złożonym z wulkanicznego pyłu oraz kamienistych kawałków zastygniętej ławy.

Byśmy strasznie zakurzeni i pokryci pyłem. Wróciliśmy spod wulkanu taxi-motorkami ok.8. Obowiązkowy prysznic, śniadanie i poszliśmy na busa. Odjazd... kiedy busik będzie pełny. Kierowca sobie siedzi, dłubie to tam. Ma dostać za przejazd do Pobolinggo 600k rp i koniec. Ostatecznie było nas 8 osób a nie 15, więc po prawie godzinie czekania zgodzilismy się zapłacić podwójną stawkę za bilet.

Po 1,5h byliśmy na dworcu PKS. Takiego dramatu dworcowego chyba jeszcze nigdzie nie widziałem. Najpierw złapał nas "przedstawiciel agencji", której rzekomo autobus właśnie jedzie tam, gdzie chcemy, jest turbo-szybki, hiper-bezpośredni, oczywiście zaraz odjeżdża i... kosztuje 4x tyle, co powinien. Poszliśmy więc na dworzec właściwy. Tam od razu znalazł się "przyjaciel", który powiedział, jak tu uniknąć oszustów i w ogóle. Niestety sam okazał się naciągaczem. Już weszliśmy do autobusu, który nie był tym, o który poprosiliśmy. Potem jeszcze wielu próbowało swoich sił, aż  niemal nakrzyczeliamy na nich, że są oszustami, naciągaczami i żeby spadali na drzewo. Uspokoiło się, ale my dalej na dworcu...

W końcu udało się nam zagadać z lokalnymi ludzikami i nieco pomogli nam się zorientować co i jak. Ostatecznie, po 1,5h na tym paskudnym dworcu wsiedliśmy w autobus jadący dobra trasą, za lokalną stawkę (9 zł za 6h jazdy), ale bez klimatyzacji. Piekliśmy się więc w ten brudnej, metalowej puszce do wieczora. To niewątpliwie jedna z moich najgorszych podróży autobusem. Nienawidzę autobusów!

 Spoceni i brudni dotarliśmy na dworzec autobusowy Banyuwangi, który jak to w Azji, jest daleko za miastem. Jedziemy więc kolejnym busikiem do centrum,  gdzie szybko znajdujemy tani nocleg niedaleko. Tetaz prysznic, wypożyczenie skutera, kolacja i chwila snu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz