Obserwatorzy

czwartek, 8 listopada 2018

8.11 W głąb wyspy

Plan na dziś - pojechać w góry, na południe od Dili. Wypożyczyliśmy skuter z naszego hostelu i ok. 9 wyruszyliśmy na południe. Droga początkowo była bardzo dobra, zaraz za miastem pnąca się w górę. Niestety szczęście nie trwało zbyt długo, ponieważ potem czekało nas kilkanaście km lub więcej koszmarniej
drogi: szczątki asfaltu, dziury, wyrwy, uskoki... prawie jak tor motocrossowy! 

Po 3-4h jazdy dotarliśmy do Maubisse - małego, górskiego miasteczka. Zjedliśmy lunch za 2$ każdy i kawałek za miastem zostawiliśmy skuter i zaczęliśmy wchodzić pod górę.
Mieliśmy zaliczyć jakiś szczyt, ale poszliśmy złą drogą. Natomiast nie ma tego złego... Po drodze mijaliśmy wiejskie domostwa, tradycyjne chatki, każdy praktycznie uśmiechał się do nas, witał (w języku tetun), machał. Prości ludzie, ale przesympatuczni!



Gdy po drodze przebiliśmy dętkę, momentalnie jakiś chlopak zaprowadził nas do przydrożnego warsztatu i po pół godziny, za 5$ koło było naprawione. W międzyczasie staliśmy się niemałą atrakcja dla dzieciaków wracających że szkoły. Wpatrywaly się w nas jak zakochana para w gwiazdy:).

Góry tutaj są naprawdę malownicze i dziewicze. Turystyka w Timorze Wschodnim prswie nie istnieje.

Wróciliśmy do hostelu jeszcze przed zmierzchem. Po małej kolacji "na mieście", oglądaliśmy jakiś niszowy film o Timorze Wschodnim. Kolejny raz smutna historia tego kraju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz