Obserwatorzy

czwartek, 1 listopada 2018

31.10 wyspy Padar - Rinca

Pobudka o 5. Szybkie pseudo-sniadanie (2 suche tosty i 2 jajka + banany na potem) i ok.5:30 zabrano nas do portu. 6:00 odpływamy. Typowa, azjatycka łódeczka, ze starym, mega-głośnym silnikiem diesla. Dobrze, że jakimś cudem miałem stopery do uszu.

Pierwszy przystanek na wyspie Padar. Wejście na jej szczyt oraz zejście zajęło nam 1h. Ze szczytu miał rozpościerać się widok na okoliczne, zielone wyspy. Problem w tym, że wyspy są zielone tylko w porze deszczowej. A teraz jest jeszcze pora sucha. Wszystko było więc dookoła brunatne i szare.

Kolejny stop przy Różowej Plaży. Główna atrakcja tego miejsca to... różowy kolor piasku oraz rafa koralowa blisko brzegu. Spędziliśmy tu czas głównie na pływaniu w masce.

Trzecia atrakcja to wyspa Rinca, gdzie mieliśmy okazję zobaczyć słynne warany z Komodo. Faktycznie duże jaszczury. Ale przy tak wysokiej temperaturze spędzają czas głównie na leżeniu. Oprócz waranów widzieliśmy jeszcze byki, małpy i ptaki.

Ostatni punkt to wyspa:
Ładna, bezludna wyspa. Popływaliśmy sporo z maską. I powrót do Lebuan Bajo o 17:40. Towarzyszył nam zachód słońca.

Niestety kolejne 1-2h były dość nerwowe. Nie udało się złapać Internetu, żeby zarezerwować, albo chociaż wyszukać kolejne miejsce noclegowe. Zaczęliśmy więc szukać czegoś wchodząc do poszczególnych miejsc. Czas gonił, bo po znalezieniu noclegu, przed 20 powinniśmy zarezerwować jeszcze nurkowanie ma jutro.

Ostatecznie się udało. Nocleg zarezerwowany, nurkowanie też. Uff. Po długo wyczekiwanym prysznicu pisaliśmy na pizzę do włoskiej restauracji tuż obok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz