Obserwatorzy

poniedziałek, 27 maja 2024

27.05 Powrót do Krakowa i ciekawostki Basi

Powrót był mniej męczący, niż podróż do Japonii. Przede wszystkim nie mieliśmy międzylądowania, tylko  przesiadkę, więc odprawa w Pekinie poszła sprawniej. Jeśli można oceniać kraj po tym, jak wyglądają jego lotniska, to tutejsze nie zachęca do odwiedzin Chin. Przede wszystkim obsługa jest nieprzyjemna, procedury nadmiernie wydłużone i ciężko się zorientować, jakie zasady obowiązują. Obecnie kazano mi wylać płyn do dezynfekcji, bo nie można wwozić alkoholu. W tamtą stronę nie mieli z tym problemu. Za to butelka z wodą przeszła bez kłopotu. Przespaliśmy się trochę na fotelach przy bramach, bo między kotami mieliśmy prawie 4h przerwy. Boarding przeszedł sprawnie, choć znowu upchnięto nas w shuttle busy. Air China to chyba najgorsza linia, nie będąca tanimi liniami, którą podróżowaliśmy. Ekrany dodatkowe tradycyjnie nie działały, więc nie można było niczego obejrzeć. Jedzenie było biedne. Dostaliśmy w ramach wegetariańskiego dania m.in. dwie kanapki z białego pieczywa. Jedna była z pomidorem, druga z ogórkiem, bez żadnych innych dodatków, nawet masła. Fotele były niewygodne, a poduszki brudne. Nie było żadnych dodatkowych gadżetów, które pamiętamy z podróży Turkish Airlines, jak pasta do zębów albo kapcie. Zdecydowanid nie polecamy, jedyny plus że latają bezpośrednio z Warszawy do Pekinu. W Warszawie zjedliśmy śniadanie i przesiedliśmy się na pociąg do Krakowa.


Ciekawostki Basi

- Ulice, mimo braku koszy na śmieci, są bardzo czyste.

- Bardzo często, zwłaszcza w miejscach publicznych, nie ma mydła do rąk. Nie dlatego, że zabrało, tylko w ogóle nie było przewidziane (nie było nawet podajników). Zresztą, nawet jak było mydło, to wielokrotnie widziałam, że Japonki z niego nie korzystały i jedynie opłukiwały ręce pod bieżącą wodą.

- Jak już jestem przy kwestiach higieny, to tutaj faktycznie nie wydmuchuje się nosa. Przed przyjazdem zastanawiałem się ja sobie radzą bez tego. Ujmę to tak; jak Japończyk chory, to głodny nie chodzi. 

- Japończycy jeżdżą samochodami, jakie rysowaliśmy w dzieciństwie - są kwadratowe.


- Japonia nie jest droga. W każdym razie nie aż tak, jak nam się wydawało przed przyjazdem. Ceny są bardzo zbliżone do polskich. Najdrożej wychodzi transport (pociągi, metro), zwłaszcza jak chce się podróżować szybko, czyli Shinkansen. Ceny obiadów albo są niższe, albo takie jak w Polsce. Byliśmy mile zaskoczeni kosztem biletów wstępu do atrakcji. Do większości miejsc był to koszt 600 jenów (około 13 złotych). W tej cenie były praktycznie wszystkie świątynie, muzeum historii naturalnej, muzeum bomby atomowej, ZOO w Tokio i wiele innych. Jedynie za świątynie mauzoleum pierwszego szoguna zapłaciliśmy około 45 złotych i to była nasza najdroższa wejściówka.

- Godziny otwarcia restauracji i kawiarni są dziwne. Część restauracji jest otwarta od 17, kawiarnie czynnej np od 10 do 15, albo od 6 do 23. A w Fujiyoshidzie prawie wszystkie kawiarnie były zamknięte we wtorek.

- Japończycy są bardzo mili, pomocni i wcale nie aż tak zdystansowani, jak się uważa. Zdarzyło nam się, że ktoś sam zaoferował pomoc w znalezieniu trasy, albo zamianę miejsc w metrze, żebyśmy siedzieli obok siebie z Piotrkiem.

- Znajomość języka angielskiego wśród Japończyków jest strasznie kiepska. Nawet wśród osób pracujących w hotelach, restauracjach czy punktach informacyji turystycznej.

- Nie ma tutaj prawie zabytków starszych niż 100 lat, które przynajmniej raz nie spłonęły i nie zostały odbudowane. Wyjątek stanowi zamek w Himeji i muzeluem z Nikko oraz część Kioto. Mam wrażenie, że nie tylko Hiroshima została zbudowana od podstaw po 2 wojnie światowej, ale dotyczyło to większość miast w Japonii. Zwłaszcza Tokio, które w 1923r. najpierw było epicentrum trzęsienia ziemi o magnitudzie 7.9 w skali Richtera, a później jeszcze spłonęło. Starty były większe, niż wynosiło roczne PKB kraju. Nieco ponad 20 lat później miasto zostało zbombardowane w trakcie nalotów alianckich. Nic dziwnego zatem, że obecnie tydzień po trzęsieniach ziemi mają postawione na nowo mosty i autostrady. Historia tego kraju to historia odbudowy. 

-  Japończycy mają bardzo krzywe nogi. Nawet młodsze pokolenie, bardzo się to rzuca w oczy. 

- Bardzo dużo jest tutaj automatów, głównie z napojami; w całym kraju koło 100 mln. Są też z dziwniejszym asortymentem, np kartami z Pokemonami, ale nie spotyka sie ich zbyt wiele.


- Transport nie jest wcale tak świetnie opisany. Są prywatne firmy przewozowe, w Tokio jest ich ponad 20, które pokrywają różne trasy. Sprawia to, że podróżowanie nie jest zbyt proste. Zwłaszcza zorientowanie się gdzie można dojechać na którym bilecie. Poza tym nie raz i nie dwa, tablice z rozkładem jazdy były tylko po japońsku. 

- Toalety są bardzo nowoczesne, ale wcale nie wykorzystuje się ich wszystkich funkcji. Nie słyszałam żeby ktokolwiek używał zagłuszania w trakcie korzystania z ubikacji. Rodzajów toalet jest kilka, co sprawia że korzystanie z nich może być uciążliwe. Jedne mają spłuczkę z boku, inne mają bezdotykowy panel, przed którym trzeba machnąć ręką, inne działają automatycznie jak się tylko wstanie. Czasem wymagało to chwili zastanowienia gdzie i co się powinno zrobić. 


- Toalety są za to bardzo czyste i zawsze był w nich papier toaletowy. Zawsze. 

- Dbałość ludzi o porządek objawia się także w tym, że po tym jak pies obsika jakiś obiekt to właściciel spłukuje miejsce wodą z butelki. Zaobserwowaliśmy takie zachowanie kilkukrotnie w różnych miastach. Poza tym do większości miejsc (parki, świątynie, sklepy) nie można wchodzić ze zwierzęciem. Może dlatego nie widać tutaj zbyt wiele osób z psem. Za to te osoby, które miały pieski, bardzo często przewoziły je w wózkach, takich jak dla dzieci.

- Pociągi faktycznie są punktualnie, co do minuty, ale autobusy już jak najbardziej się spóźniają, nawet powyżej 10 minut.

- Panuje tutaj ruch lewostronny.

- Japończycy nie są przywiązani do żadnej religii. W tym samym czasie chodzą do chrmów szintoistycznych, jak i świątyń buddyjskich. Ale jeśli ktoś chce to bierze ślub w katolickim kościele dla ładniejszej oprawy ceremonii.