Obserwatorzy

piątek, 20 września 2024

20.09 Z Voi do Aruszy (Tanzania)

Krajobraz, który nam towarzyszył do tej pory to suche sawanny. Sawanny zielenią się w porze deszczowej, obecnie była pora sucha i zielone były jedynie pojedyncze drzewa i krzewy.
Jeszcze kilka ciekawostek:
- ludzie wykonujący najprostsze zawody (najsłabiej opłacane), zarabiają ok.400zł miesięcznie. 
- nasz przewodnik wynajmował 1osobowe pokoje długoterminowo za 150zł miesięcznie 
- nasz przewodnik (50 lat) bardzo chciałby się rozwijać w safari-biznesie i razem z Maćkiem podsuwalismy mu różne sposoby, tłumacząc znaczenie social-mediow oraz jak ich używać. Był bardzo wdzięczny 
- Kenijczycy są niesamowicie pozytywni, uśmiechnięci i przyjacielscy. I są tacy bezinteresownie. Szczególnie jako Polacy powinniśmy się od nich uczyć podejscia do życia. Nasz kierowca-przewodnik podczas safari witał się niemal z każdym napotkanym kierowcą, zagadywał, śmiał się i żartował. I dziwił, jak powiedzieliśmy, że w naszym kraju tak nie jest.
Dziś ponownie obudziło mnie nawoływanie na modlitwę z meczetu po 5. Natomiast wstaliśmy dopiero o 8, śniadanie nie było już zaskoczeniem, a po 9 przyjechał nasz kierowca-przewodnik. Chwilę później wyruszyliśmy na zachód,  w stronę granicy z Tanzanią. Po mniej więcej 1,5h dotarliśmy do miejscowości Taveta, pożegnaliśmy się z naszym kenijskim przyjacielem i spokojnie przekroczyliśmy granicę. Było niewielu ludzi i całość odbyła się bardzo sprawnie. 
W Tanzani wymieniłem troche dolarów na szylingi tanzańskie i wsiedliśmy do busika jadącego w stronę Aruszy.
 Oczywiście bylismy jedynymi białymi ludźmi w busie, od razu zagadał do nas, jak się później okazało, mieszkaniec Aruszy. Pan pracował jako sprzedawca kokosów na targu w Aruszy, które 2x w tygodniu przywoził z Kenii (bo są smaczniejsze). Za 210zl miesięcznie wynajmował domek z 2 sypialniami, utrzymywał żonę i 2 córki (9 i 13 lat). Córki posłał do prywatnej szkoły podstawowej w Kenii, gdzie zamieszkały same. Do rodzinnego domu wracły raz na 3 miesiące. Dlaczego prywatna szkoła w Kenii? Dlatego, ze w publicznej szkole w Aruszy do 1 klasy chodzi... 80 osób i wg.naszego rozmówcy ciężko się  nauczyć czegoś w takich warunkach. Natomiast prywatna szkoła była tańsza w Kenii, niż odpowiednik w Tzanzanii. Myślicie sobie, o jaki biedny czlowiek..? Owszem, nie ma za dużo pieniędzy. Ale wystarcza mu na życie. Nic nie odkłada, ale na pewno ma lepiej,  niż jego rodzice, o których powiedział, że byli bardzo biedni. Skończył tylko szkołę podstawową (7 klas), ale świetnie mówi po angielsku! Jak? Nie wiem. Powiedział, że uczęszczał jedynie na 3miesieczny kurs. Powiedział też, że trzeba się cieszyć z tego, co się ma. I doceniać to. Jak uda mu się kiedyś pozyskać więcej funduszy, ma pomysły jak otworzyć kolejne biznesy. 
W Moshi przesiedliśmy się do dużego autobusu i dojechaliśmy nim do Aruszy ok 16:30. Ciekawostka: pan biletowy w autobusie pomagał kazdej kobiecie z dzieckiem wychodzić  pojazdu poprzez wyniszenie ich dziecka na rękach.
W Aruszy dokończyliśmy formalności związane z jutrzejszym safari, kupiliśmy karty SIM i poszliśmy zjeść do hinduskiej, wegetariańskiej restauracji. A potem do lokalnego baru. Wyobraźcie sobie, że tu w barach nie sprzedaje się drinków! Ani często też szotów. Tylko alkohol na butelki. No cóż... Natomiast dalej wszyscy są super mili, otwarci, kelnerki żartują, zagadują, podchodzą obcy ludzie, pytają co słychać, właściciel lokalu też podszedł zagadać, potem zapraszał na sziszę czy whisky. Niesamowici są ci Afrykanczycy. 



1 komentarz:

  1. Jak widać z tej opowieści niekoniecznie tam gdzie wysoka cywilizacja jest cywilizowana kultura. To takie moje przemyślenie o naszym "zachodnim" społeczeństwie. Mogłoby się wiele nauczyć od prostych ludzi z Afryki.

    OdpowiedzUsuń