Widzieliśmy 2 duże i nieruszające się krokodyle, trzymaliśmy na rękach śmieszne kameleony i karmiliśmy malutki rodzaj antylop dik-dik oraz strusia.
Po Zoo pojechaliśmy na plażę Kendwa. Była bardzo ładna, szeroka, głównie były tam drogie resorty. Tam też zjedliśmy nasz ostatni obiad w Tzanzanii i pojechaliśmy na lotnisko.
Po 15 byliśmy na miejscu, oddaliśmy właścicielowi samochód i bez problemów odprawialiśmy się na krótki lot do Mombasy.
Mieliśmy drobny problem, aby przejechać z lotniska w Mombasie do centrum, bo kilku kierowców nie chciało pojechać za stawkę, która była widoczna w aplikacji Bolt. Chcieli więcej. W końcu zgodziła się nas zabrać pani taksówkarka.
Mieliśmy drobny problem, aby przejechać z lotniska w Mombasie do centrum, bo kilku kierowców nie chciało pojechać za stawkę, która była widoczna w aplikacji Bolt. Chcieli więcej. W końcu zgodziła się nas zabrać pani taksówkarka.
Po dotarciu na miejsce okazało się, że właścicielka noclegu nie odpowiada. Próbowałem się z nią skontaktować ponad 1h, bez skutku. Poszukałem więc na szybko alternatywnej opcji w okolicy i udało się znaleźć nawet tańszą. Tym razem, choć też po dłuższym oczekiwaniu, udało się nam dostać do apartamentu.
Po wzięciu prysznica, pojechaliśmy tuk-tukiem do najbliższej, sensownej restauracji serwującej kuchnię chińsko-halal.
Potem przeszliśmy się kawałek główną ulicą, ale panował dziwny klimat. Cały czas ktoś nas zaczepiał, albo coś oferując, albo żebrząc. Trafiliśmy na spory supermarket i zrobiliśmy drobne zakupy. I wróciliśmy tuk-tukiem z powrotem do siebie.
Mombasa ma ponad 1,2mln mieszkańców, więc ten rozmiar i wszystkie powiązane przypadłości dużych miast, szczególnie w biednym kraju, są tu widoczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz