Obserwatorzy

sobota, 11 listopada 2023

10.11 Jedziemy do Bagan

W calym tym azjatyckim chaosie fajne jest to, że w hotelu można zarezerwować bilety na autobus i wiele innych rzeczy. Dzień wcześniej zamówiliśmy więc bilety do Bagan. Kolejny plus jest taki, że w ramach biletu odbierają cię z hotelu i zawożą na dworzec. Koncept super, wykonanie już gorzej. 3 razy pytałem się, o której jest odbiór, odpowiedź: 8:30.

Wstaliśmy więc o 7, żeby dzień zacząć od pakowania przed wyjazdem. Właśnie mieliśmy pójść na śniadanie, gdy dostajemy telefon z recepcji, że mamy zejść do lobby, bo autobus zaraz po nas przyjedzie. Szybko kończyny upychać ostatnie rzeczy do plecaków i wkurzeni (bo głodni) schodzimy na dół. Autobusu jeszcze nie było, więc udało nam się skubnąć trochę jedzenia.
Jedziemy z czwórką Polaków około 60. Bardzo pozytywni ludzie. Opowiadają nam trochę o tutejszej sytuacji politycznej, bo wczoraj ich taksówkarz był trochę bardziej gadatliwy niż nasz.  Samoloty, które słyszeliśmy rano podczas zwiedzania pałacu leciały na północ zbombardować zbuntowane prowincje. Ponoć latały przez całą noc. Junta kontroluje około 40% kraju w centrum i władza już wymyka im się z rąk. Dlatego jest tak nerwowo, mnóstwo kontroli i ograniczeń w przemieszczaniu się.
Tak więc i teraz, w trakcie przejazdu, mijamy zasieki, barykady i stanowiska wojskowych. Raz, nie wiedząc że to kontrola, odsłoniłam okno i  trzymałam komórkę w ręce. Podszedł do mnie człowiek z obsługi autobusu i kazał ją oddać. Nie zgodziłam się, nie wiedziałam o co chodzi. Wytłumaczył, że mam mu pokazać zdjęcia jakie mam zrobione. Dał spokój jak zobaczył, że nie mam żadnych zdjęć z punktem kontrolnym. Teraz przynajmniej stało się jasne, dlaczego lokalni nerwowo zasłaniali okna, jak zwolniliśmy.
Dojechaliśmy do Bagan ok. 13. Chcieliśmy wziąć graba z dworca, ale internet nie działał. Została wiec tradycyjna metoda: negocjacja z taxi. Po chwili jechaliśmy już do hotelu. Poza tym Piotrek wynegocjował niższą cenę za przejazd do naszego hotelu, który był dalej, niż nasi nowi znajomi z Polski, więc pożegnały nas lekko skwaszone miny współobywateli.
Hotel wyglądał dużo lepiej na zdjęciach, ale nie jest źle. Ogarniamy się, zbieramy potrzebne informacje na pozniej i wypożyczamy skuter eletryczny za 15zł (do konca dnia). Pani z obsługi hotelu na pytanie o kask początkowo kiwa głową, że nie trzeba. W końcu dostajemy jeden kask na nas dwoje. To taka dodatkowa motywacja dla Piotrka żeby jechać bezpiecznie, bo to ja go zabieram.
Pierwszy cel: załatwić latanie balonem! Tak, Bagan jest jak Kapadocja w Turcji i słynie z balonowania nad świątyniami o świcie. W internecie ceny wynosiły od 399usd/ osobę. Na miejscu, bezpośrednio w biurze firmy, udało się nam zarezerwować lot za 300$ za nas dwoje. To taniej niz w Polsce :).

W ramach biletu mamy darmowe wejście na wieżę widokową, gdzie jedziemy na zachód słońca. Widoki przecudne! 
Po zachodzie słońca jedziemy na kolację. Nasz skuter ledwie zipał  jak docieraliśmy do restauracji, szybciej byłoby iść, niż na nim jechać. Parę razy trzeba było odpychać się nogami. Ja robiłam szybie kalkulacje, ile godzin będziemy pchać go do hotelu po ciemku i w kurzu (wychodzi, że długo). Piotrek jednak ogarnął sytuację. Po dotarciu do restauracji prosił o telefon do wypożyczalni. Gdy jedliśmy pyszne guacamole, przyjechał ktoś z wypożyczalni i wymienił skuter na nowy. Ot co.
W hotelu wypiliśmy jeszcze po drinku na dachu hotelowym (bez klimatu i owady przeszkadzały), a później mieliśmy umówiony masaż w hotelowym spa. Po masażu poszliśmy spać, jutro czeka nas pobudka o 4:30 i wschód słońca nad Bagan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz