Po śniadaniu pojechalismy rowerami wymienić walutę, bo portfel był pusty. Po drodze wchodziliśmy do wybranych krawców, ktorych jest w Hoi An jest poand 400. Chcieliśmy zorientować się w cenach i opcjach. No cóż, zeszło nam z tym jeżdżeniem, rozmawami, przegladaniem materiałów i przerwą na kawę do 14.
O 14 poszliśmy na free walking tour. Zwiedzanie trwało ponad 3h, a my przez ten czas poznawaliśmy stare miasto i różne ciekawostki.
Zaczęliśmy od głównej atrakcji Hoi An, charakterystycznego, XVIIw. mostu, zbudowanego przez Japończyków. Niestety, nie zobaczyliśmy zbyt wiele, ponieważ cały most jest w trakcie renowacji. Przy moście, w niewielkiej świątyni, przewodnik pokazał nam, jak się modlić. Temat religii nadal jest ciekawostką dla nas. Tutaj ludzie często mieszają kilka religii (buddyzm, konfucjanizm, szintoizm, a nawet chrześcijaństwo), modlą się do lokalnych bogów, którzy akurat "mieszkają" w okolicznych świątyniach.
Potem weszliśmy do Starego Domu Kultury Japońskiej, gdzie nasz przewodnik wyjaśniał wpływ kultury japońskiej w Wietnamie.
Japończycy między innymi przywieźli swoją religię- szintoizm, sztukę (w tym składania origami), lampiony, architekturę.
Hoi An przez kilka wieków było ważnym portem handlowym na Morzu Południowochińskim, częścią tak zwanego morskiego szlaku jedwabnego. Licznie przybywali tutaj kupcy z Japoni i Chin. Część z nich postanowiła zostać. Dziś dzielnica japońska i chińska, oddzielone mostem, tworzą najstarszą część miasta.
Zobaczyliśmy jeszcze świątynie z lokalnymi bóstwami.
Później weszliśmy do jednego z najstarszych domów w Chinatown. Jest on zamieszkały nieprzerwanie przez te samą godzinę od 6 pokoleń. Kiedyś zajmowali się handlem, dziś wytwarzają pierogi z ciasta ryżowego. Nestor rodu, który liczy sobie 84 lata, dalej jest aktywny i dogląda biznesu.
W kilku miejscach na ścianach budynków lub wewnątrz były tabliczki znaczące dokąd sięgała woda w trakcie powodzi.
Poza powodziami występują tutaj jeszcze tajfuny, więc budynki muszą być budowane solidnie, żeby wytrzymać niszczycielski wpływ wody i wiatru. Według słów naszego przewodnika, ludzie się za bardzo nie przejmują powodziami i spokojnie piją kawę w lokalnych kawiarniach, siedząc po kostki w wodzie.
Ciekawostka: w samym centrum starego miasta jest pomnik polskiego archeologa/konserwatora zabytków, Kazimierza Kwiatkowskiego. Odpowiadał on za renowacje wieku zabytków w Wietnamie: w Hoi An, My Son i Hue. W całym mieście nie widzieliśmy innych pomników, niż jego i jest uważany za głównego twórcę sukcesu, jakim było wpisanie Hoi An na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Później poszliśmy na targ. Nawet jak na targ było bardzo głośno, tłoczno i kolorowo. Spróbowaliśmy kilku lokalnych przysmaków z kokosem (bardzo dobre!), tapioką i ryżem.
Po zakończeniu naszej wycieczki zamówiliśmy w koncu ubrania. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na różnych krawców. Jutro będziemy musieli przyjechać na przymiarki.
Zjedliśmy ogromną porcję jedzenia, która teoretycznie była dla jednej osoby i wróciliśmy do hotelu.
Dziś przez większość dnia padało, ale było ciepło, ponad 26°C.
Ile kosztują te szyte na miarę ubranka?
OdpowiedzUsuńSukienka z niby-jedwabiu - 150zł, z niby-kaszmiru - 170zł, garnitur 3 częściowy - 660zł
OdpowiedzUsuń