Obserwatorzy

sobota, 25 listopada 2023

24.11 Hoi An - kokosowe łódki i plaża

Ponownie wypożyczyliśmy ten sam skuter co wczoraj i pojechaliśmy na jedną z typowych, lokalnych atrakcji - przepłynięcie się "kokosową łódką". Jest ona w kształcie połowy kokosa, ale wykonana z bambusa. Organizacyinie wszystko poszło szybko: przyjechaliśmy, zaplacilismy, wsiedliśmy do łupinki i w drogę. 
Płynęliśmy najpierw wśród wielu innych łódek, było dość tłoczno. Potem klimatycznie pośród palm kokosowych, praktycznie wyrastajach z wody. Potem był jarmark: jedna łódka z fotografem i drukowaniem zdjęć, inna z głośnikiem i muzyką, jeszcze inna to gość robiący pokaz wirowania w łódce. A na koniec była próba łowienia krabów na patyk z przynęta. Pomimo wielu prób, nie udało się nam. Ale zabawa fajna!

Wróciliśmy do miasta prosto na przymiarki u krawców. Sukienki zaczęły wyglądać nieźle, natomiast garnitur dalej fatalnie. Nawet po jeszcze jednej poprawce (i kawie w międzyczasie). Obsługa była już załamana, ja też i poprosiłem o zwrot zaliczki (340zł!) i anulowanie zamówienia. Na szczęście zgodzili się. Uff...
W końcu pojechaliśmy na plażę! Mieliśmy fajną opcję, ponieważ nasz hotel miał umowę z prywatną plażą, która zapewniała darmowe leżaki i ręczniki. Niestety morze było dość wzburzone, więc znowu pozostało moczenie nóg. I leżakowanie. 
Przed 17 byliśmy z powrotem w centrum, oddaliśmy skuter i poszliśmy pierwszy raz zamoczyć nasze 4 litery w basenie na dachu przy zachodzie słońca. Potem szybki prysznic, jeszcze jedna przymiarka sukienek i powrót do hotelu na kurs gotowania! Nasz hotel oferował nam darmową lekcje w ramach pobytu.
Zaczęliśmy o 18 nie mając większych oczekiwań. Zrobiliśmy 3 dania: sałatka z papai, ryżowe naleśniki z tofu oraz danie z bakłażanem. Fajnie się gotuje, jak wszystko jest naszykowane, a ktoś na bieżąco mówi, co robić i pilnuje, żeby nic się nie spaliło;). I oczywiście, co najlepsze, mogliśmy zjeść to, co przygotowaliśmy. A więc, kolacja była z głowy.
Po odebraniu sukienkek od krawca, poszliśmy do muzeum-galerii pewnego francuskiego fotografa - Rehahn, który odwiedził 54 z 56 plemin zamieszkujących Wietnam, za cel stawiając sobie ich fotograficzną domumetację. Jest tam dużo bardzo ładnych i ciekawych zdjęć oraz sporo artefaktów, które Rehahn dostał od lokalnych społeczności.
Na koniec, aby dopełnić zwiedzanie Hoi An, udaliśmy się do Muzeum Folkloru. Zawierało głównie narzędzia pracy lokalnych rolników, rybaków oraz służące do wytwarzania tkanin. Ciekawe, że sporo z tych muzealnych narzędzi jest używana nadal w codziennych pracach, które obserwowaliśmy.
Przed powrotem do hotelu, przeszliśmy się jeszcze po nocnym markecie i byliśmy ponownie na koncercie w barze.

2 komentarze:

  1. No to myslę ,że teraz po tym kursie gotowania koniec z pudełkami i będziecie gotować sami pyszne, zdrowe jedzonko...

    OdpowiedzUsuń