Obserwatorzy

poniedziałek, 20 listopada 2023

20.11 Tam Coc i okolica

Nie ma co opisywać śniadania - w każdym miejscu dostajemy to samo do wyboru- jajka lub nalesniki. Do picia sok, herbata albo wietnamska kawa.
Zaczęliśmy od Pagody Bich Dong z XV wieku. Składa się z trzech świątyń na różnych poziomach, w tym jednej w jaskini. Wygląda to bardzo spektakularnie.
Oczywiście jak to w miejscach turystycznych są oszuści i naganiacze na "obowiązkowe parkingi". Konkurencja chyba jest spora. Naganiacze dosłownie wskakiwali na jezdnię zaraz przed motorem i szaleńczko machali rękami, jakby conajmniej próbowali nas przed przepaścią uchronić. 

Okolice Tam Coc są wręcz sielskie. Widzieliśmy krowy pasące się pod palmami, albo korzystające z kąpieli koło pól ryżowych.
W wielu miejscach rósł lotos, drzewa rozpuszczały swoje liany, a prawdzie zachwycające krajobrazy i tak były dopiero przed nami.
Zdecydowaliśmy się na podróż łodzią w Trang An. Wybraliśmy trasę numer 2 z przepłynięciem przez 3 groty i wstępem do kilku świątyń. Dosłownie inny świat.
Całość znajduje się w delcie Rzeki Czerwonej i zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 2014 roku.
Z perspektywy wody podziwialiśmy wysokie wzgórza krasowe porośnięte przez tropikalny las deszczowy. Warto było przyjechać do Wietnamu nawet tylko po to, żeby to zobaczyć.

Później zjedliśmy naprawdę pyszny obiad gdzieś na strasznych peryferiach, ale ponownie w bardzo uroczej scenerii. Całość: 20zł
Później odwiedziliśmy Hoa Lu, pierwszą stolicę Wietnamu z 968 roku. Niezbyt wiele budynków zachowało się z tego okresu, zresztą stolica została szybko, bo już w 1010 roku, przeniesiona do Hanoi. 
Weszlismy na sam koniec na punkt widokowy licząc na ładny zachód słońca. Niestety, punkt widokowy oferował bardzo ograniczony wycinek krajobrazu. I oczywiście nie ten, gdzie zachodziło słońce.
Pod tą atrakcja był z kolei wysyp "darmowych parkingów", ale naganiacze działali ostro. Dlaczego? Okazało się, jak zaparkowaliamy: "parking darmowy, a jak wrócisz, to kupisz kawę, sok, jedzenie". Cóż, kreatywnie;).

Praktycznie już po zmierzchu pojechaliśmy do właściwego Ninh Binh zobaczyć chyba jedyną jego atrakcję: wyspę Jednorożca z wysoką na 50m skałą w kształcie tegoż właśnie stwora. Znajduje się na jeziorze z 2 bliźniaczymi wieżami-świątyniami Srebrnymi. Szczególnie w nocy wyglądają magicznie!
Weszliśmy też na tą górę, na szczycie której znajduje się, a jakże, kolejna buddyjska świątynia. 
Wróciliśmy do naszego hoteliku, wzięliśmy prysznic, spakowaliamy się, poszliśmy na kolację na... pizzę. A o 20:30 wyruszyliśmy na dworzec kolejowy do Ninh Binh, skąd chwilę po 22 wyruszyliśmy w nocną podróż do Hue.
Ciekawostka. 
Na dworcu wietnamskie dzieci/nastolatki podchodziły do losowych podróżnych i zagadywały, aby ćwiczyć język angielski. Genialne, prawda? 

1 komentarz:

  1. Cieszę się, że tyle ciekawych rzeczy możecie zobaczyć. Ten blog to dobra pamiątka waszych przeżyć ,odczuć, przeżyć ,przemyśleń i wrażeń

    OdpowiedzUsuń