Obserwatorzy

wtorek, 14 listopada 2023

14.11 Pętla Ha Giang - dzień 1

Pomimo autobusu sypialnego VIP, podróż nie należała do najprzyjemniejszych. Z racji, że jechaliśmy w góry, droga zawierała niezliczoną ilość zakrętów. Miotało więc nami raz na lewo, raz na prawo. Autobus, niewiadomo dlaczego, co chwila stawał gdzieś. 

Do Ha Giang dojechaliśmy o 4 (zamiast o 3) rano. Ktoś po nas wyszedł, wskazał pokój i położyliśmy się. Łóżko było niemal tak twarde, jak deska obleczona prześcieradłem. Pomimo zmeczenia, ciężko było zasnąć. A po 5 okoliczne koguty zaczęły swój koncert.

Wstaliśmy ok 7:30. Spakowaliśmy się na najblizsze 3 dni i poszliśmy dokonać formalności związanych z wynajmem skutera. Będziemy poruszać się półautomatyczną Hondą Future 125cc.
Najpierw była wizyta na stacji benzynowej, a następnie śniadanie.

W końcu wyruszyliśmy.
Plan na dziś to dostać się do Du Gia. Po drodze nie było żadnych konkretnych punktow do zobaczenia, oprócz cieszenia się górskimi widokami. 
Zatrzymywaliśmy się więc dość czesto na porobienie zdjęć. 
Często też zjeżdżaliśmy się z innymi "pętlowiczami", szczególnie z grupami zorganizowanymi. Bardzo popularną opcja jest tu "easy rider", czyli wycieczka jako pasażer na skuterze, a kierowcą jest Wietnamczyk. 
Po drodze spotykaliśmy przedstawicieli lokalnych grup etnicznych (w tej części jest to najpewniej lud Hmong).
Raz musieliśmy przejechać przez most wykonany z desek. Wcześniejszy uległ zawaleniu.
Ok. 16 dojechaliśmy na miejsce. Zostawiliśmy rzeczy w pokoju i pojechaliśmy do pobliskiej atrakcji - wodospadu.
Bardziej spektakularne widzieliśmy po drodze, więc trochę nie rozumiemy popularności tego akurat.

Po powrocie do miasteczka zatankowaliśmy, tj. pani przelała 2 litrowe butelki do naszego baku. Na koniec kolacja i wczesne pójście spać.
Mamy duże niedobory snu plus oboje jesteśmy przeziębieni...

Cieekawostka. 
Ogólnie jesteśmy dość negatywnie zaskoczeni, że jest tu tak duży problem z językiem angielskim. Nawet podstawowe zwroty i słowa (sok, herbata, zapłacić, otwarte/zamknięte) stanowią problem. Prawie nigdzie nie da się normalnie dogadać, no może poza naprawdę dobrymi hotelami. Wietnamczycy nie wykazują nawet minimalnego wysiłku, żeby spróbować cokolwiek zrozumieć, nawet jak bawimy się z nimi w kalambury. Na szczęście menu w restauracjach są po angielsku, choć najczęściej nazwy niewiele nam mówią i musimy losować dania na chybił trafił.

Jutro od rana znów wsiadamy na motor kontynuować pętlę.

2 komentarze:

  1. Na przeziębienie najlepszy węgiel w dużej ilości. Jak macie to spróbujcie. Zresztą, przecież jest siła fachowa... co ja tutaj porad udzielam :D Bawcie się dobrze i zaklinajcie pogodę ,że by nie padało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Mamo! Postaramy się szybko wykurować :)

    OdpowiedzUsuń