Obserwatorzy

niedziela, 11 września 2022

10.09 Święta Dolina Inków i pociąg do Aguas Calientes

Dzień przywitaliśmy na dachu hotelu (z widokiem na samo centrum Cuzco!), gdzie podano nam śniadanie. Jedzenie było przygotowywane przez właścicielkę i jej mamę. W trakcie, łamanym angielskim i hiszpańskim, opowiedziały nam historię swojej rodziny, przedstawiły warunki panujące w Cusco, jak się tu mieszka i jak idzie prowadzenie własnego biznesu. Odpowiadaliśmy łamanym hiszpańskim i angielskim. Próbowaliśmy też nauczyć się paru słów w Quechua, ale wymowa nie jest wcale łatwa. Bardzo sympatycznie, zwłaszcza po wczorajszych przejściach.

Po śniadaniu zostawiliśmy główny bagaż w hotelu i samochodem ruszyliśmy w podróż po świętej dolinie Inków.

Pierwsze miejsce, które odwiedziliśmy znajduje się jeszcze w obrębie Cuzco. Pachacútec, twórca imperium Inków, kazał wybudować miasto na kształt świętego zwierzęcia- pumy. Saqsaywaman znajdowało się w najważniejszym punkcie miasta czyli głowie. Miejsce, kiedyś świadczące o potędze i wszechmocy Inków, było też ich  cmentarzem. W sensie metaforycznym- tu zakończyła rebelia Manco Inca przeciw Hiszpanom w 1538 roku, grzebiąc nadzieję na odbicie państwa z rąk najeźdźców. W sensie dosłownym- w ostatniej bitwie zginęło 5000 wojowników. Jak uroczo ujął to nasz przewodnik, ich zwłoki "zaśmieciły" świętą okolicę. Później ciałami zajęły się kondory. 
Opuściliśmy miasto i zwiedziliśmy kolejne, tym razem dużo mniejsze stanowiska archeologiczne- Q'enqo, Puka Pukara, Tambomachay.
W Pisaq (lub Pisak jak wolą przewodniki) wzięliśmy wycieczkę z oprowadzaniem i był to bardzo dobry wybór. 
Powstał ok XIII wieku w ramach kultury Wari i w XV wieku podbili go Inkowie. Wiek później przyszli Hiszpanie, wybili mieszkańców i rozkradli wszystko, co przedstawiało jakąś wartość i dało się unieść.
Miasto było kilkukrotnie większe niż Machu Picchu. Zamieszkiwało je ok 5000 tysięcy mieszkańców. Posiadali ogromne tarasy uprawne zasilane wodą z jezior znajdujących się wyżej w górach. W zboczu góry grzebano zmarłych (4000 tysiące truposzy!).
 Nie udało nam się zobaczyć wszystkiego bo pełna trasa trwają 3h i wymagała przejścia na drugą stronę góry do świątyni słońca. Weszliśmy za to na sam szczyt gdzie kiedyś znajdowała się wieża wartownicza służąca do przekazywania informacji. Największe miasta Inków były połączone systemem takich wież (od Cuzco aż do Villabamba). Przekazywano sygnał albo za pomocą złotych lub srebrnych płyt lub dymu. 

No i widzieliśmy alpaki z bliska i żadna nas nie opluła, duży sukces!
Później zobaczyliśmy tarasy solankowe. Mające ok tysiąca lat lub więcej przechodziły z pokolenia na pokolenie. Najbardziej ekscytująca byka jednak trasa- prowadziła przez bardzo chwiejny most, który chyba nie nadawał się dla ruchu samochodowego. W trakcie przejazdu trzeszczało i bujało. Na wszelki wypadek zostawiliśmy całkiem otwarte okna żebyśmy mogli się wydostać jak już wpadniemy do rzeki. W miasteczku  na początku trasy nie było innych samochodów, co utwierdziło nas w przekonaniu że most faktycznie nie był dla samochodów. Uzbrojeni w tę wiedzę, w drodze powrotnej przejeżdżaliśmy most znow z otwartymi oknami i przekonaniem, że jak wpadniemy to nam będzie naprawdę głupio.
Ostatnim przystankiem na drodze i miejscem odjazdu pociągu było Ollantaytambo. Do miasteczka wjeżdża się po kocioch łbach. Na szczęście byliśmy przyzwyczajeniu do wstrząsów- Dominikana przygotowała nas do wielkich dziur w asfalcie, Peru do wielkich dziur i braku asfaltu. Centrum stanowi bardzo uroczy rynek, kilkadziesiąt metrów dalej znajdują się kolejne ruiny inkaskiego miasta i chyba najbardziej zapierające dech w piersiach jak do tej pory. Widoki były niesamowite.
Później zjedliśmy obiad, wypiliśmy gorącą czekoladę (bleee, niedobra była) i po zaparkowaniu auta udaliśmy się na dworzec. O 21 mamy pociąg do Aguas Calientes.
Jeśli ktoś po przejeździe pociągiem w cenie 150 złotych za 1.5h podróży spodziewał się jakości to nie, nie trzeba się spodziewać. Miotało nami przez całą trasę jak szatan. 

Do naszego zakwaterowania doszliśmy bez problemu i przed północą udało się pójść spać.

1 komentarz:

  1. Basiu, dziękuję za piękne wpisy :) Od razu można poznać kobiece pióro. Więcej piękna i wrażeń. Powodzenia w dalszym zwiedzaniu Kochani :)

    OdpowiedzUsuń