Zeszliśmy na dół, żeby przywitać się z Oceanem Spokojnym. Pomimo niezbyt ciepłej temperatury, w wodzie było mnóstwo surferów. Wróciliśmy na górę klifu, napislimy się kawy z widokiem na ocean i wróciliśmy do hostelu po rzeczy.
Muzeum Larco jest prywatnym muzeum zawierającym zbiory kultury prehistorycznej oraz kultur istniejących przed Inkami- Moche, Chicu, Nazca, Wari i innych. Główny budynek zawierał gliniane naczynia o sakralnym znaczeniu (niektóre sprzed 2 tysięcy lat), maski, rzeźby, tkaniny. Zobaczyliśmy również przedmioty używane w trakcie krwawych rytuałów oraz liczne złote ozdoby.
Często pojawiały się motywy zwierzęce. Inkowie czcili słońce jako boga, w kulturach preinkaskich pojawiają się zwierzęta: sowa bądź kondor, puma i wąż bądź pająk. Miały symbolizować odpowiednio siły nieba, ziemi i krainy umarłych. W sztuce pojawiały się też hybrydy ludzko- zwierzęce.
W osobnym budynku umieszczono ceramikę o erotycznej tematyce. Nie zostawiała zbyt wiele pola dla wyobraźni.
Przez okropne korki przedarliśmy się na lotnisko, jedyne 1.5h przed odlotem.
W Peru w dalszym ciągu obowiązują obostrzenia covidowe. Zresztą pierwszy raz sprawdzano nasz paszport covidowy w Limie, ani na Dominikanie ani w Kolumbii nie musieliśmy go wyciągać.W muzeach, na lotniskach i w samolocie wymagają podwójnych maseczek lub masek ffp2. W innych miejscach ludzie noszą pojedyncze maseczki. I to noszą dość karnie, nie widzi się raczej ludzi obchodzących nakaz. Za to nie rzadko widzi się ludzi na ulicach w maseczkach.
Po lądowaniu odebraliśmy samochód z wypożyczalni. Z poziomu morza przeskoczyliśmy na wysokości 3300 m.n.p.m. Przez cały pobyt w Limie braliśmy acetazolamid w ramach profilaktyki choroby wysokościowej. Jak do tej pory jest w porządku. Zobaczymy za parę dni jak pojedziemy w Góry Tęczowe na ponad 5000 m.n.p.m. czy profilaktyka wystarczy.
W Cuzco jest naprawdę zimno. Temperatura w pokoju praktycznie nie różni się od tej na zewnątrz. Cienkie, pojedyncze szyby w oknach raczej nie sprzyjają zachowaniu ciepła. Do tego był problem z ciśnieniem wody, więc przenieśliśmy się na niższe pietro. Dziwny był też fakt, że zakwaterowano nas w hoteliku obok naszego właściwego.
Udaliśmy się na kolację, a przy okazji zobaczyliśmy główny plac- Plaza de Armas nocą. Było zimno, ok 7st.C. Po jedzonku wróciliśmy do naszej bazy i... Okazało się, że nie ma wody w ogóle! Godzina 22:30, my zmarznięci i po całym dniu w podróży. Poeiedziano mam że że woda będzie od 4 rano i wtedy będziemy mogli wziąć kąpiel. Właściciel stwierdził że nic nie może zrobić i że problem jest od popołudnia. My przyjechaliśmy wieczorem, ale ani słowem nam nie wspomniano o braku wody, tylko pozwolono nam myślećz że problem dotyczy ciśnienia na wyższym piętrze. Tego było za wiele. Poszukaliśmy na szybko innego noclegu i pojechaliśmy tam, zabierając wszystkie rzeczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz