Obserwatorzy

czwartek, 8 września 2022

6.09 Wodospad i "najpiękniejsze" plaże

Przewodniki są zgodne, że jedną z rzeczy, które trzeba zobaczyć na półwyspie Semana jest wodospad El Limón. Mierzący 50 metrów wysokości i będący tym samym największym wodospadem Dominikany stanowi stały cel wycieczek. Większość dociera do niego na grzbiecie konia i z przewodnikiem. My wybraliśmy opcję zrób to sam i postanowiliśmy  przetuptać na własnych nogach. Miejsc, z których można rozpocząć podróż jest kilka, zdecydowaliśmy się na najkrótszą. Po drodze było wielu naganiaczy, którzy oferowali parking albo transport, ale konsekwentnie odmawialiśmy. Sama ścieżka pięła się raz to w górę , raz to w dół przez parną dżunglę. Miejscami było bardzo ślisko z powodu mokrych kamieni i błota. Po drodze spotykaliśmy grupki turystów na koniach, które nas wyprzedzały. Zresztą dowodów końskiej obecności było bardzo dużo i musieliśmy bardzo uważać żeby nie użyźnić nimi swoich butów. 
Po około 50 minutach dotarliśmy do kasy biletowej- wstęp kosztował ok. 5 złotych. Do wodospadu dotarliśmy po pokonaniu jeszcze kilkudziesięciu schodów. 
Przy wodospadzie znajdował się odpowiednik bacy z owcą z Krupówek- murzyn z papugą arą. Najwyraźniej pewne rzeczy są unierwarsalne niezależnie od szerokości geograficznej.

Na chwilę wskoczyliśmy do zimnej wody i po zrobieniu zdjęć zebraliśmy się z powrotem.

Ruszyliśmy dalej przez kręte, górzyste drogi. Przejechaliśmy przez miasto Semana - jedyne naprawdę ładne miasto, jakie widzieliśmy na Dominikanie. Przy morzu ciągnęła się zadbana promenada, wzdłuż głównej ulicy stały kolorowe domy, nie było też widać śmieci i rozwalających się sklepików czy warsztatów. Sporo było luksusowych hoteli z widokiem na morze i jachtów w porcie.

Dotarliśmy do samego krańca półwyspu- do plaży Rincón- uznawanej za jedną z 10 najpiękniejszych plaż na świecie. Bardzo możliwe, że pod tonami wodorostów zalegających na wybrzeżu kryła się piękna plaża. Niestety w obecnym sezonie plaża wyglądała na opuszczoną- jedyny bar, jaki znaleźliśmy był zamknięty, oraz  najwyraźniej nikt nie zajmował się czyszczeniem plaży.
W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Las Galleras, gdzie zjedliśmy obiad.
I tu plaża była pełna wodorostów.
Wróciliśmy do Las Terrenas i oglądaliśmy zachód słońca na plaży.
Wieczorem jeszcze odpoczęliśmy w naszym basenie z drinkiem w dłoni.
Dzień zakończyliśmy na przygotowaniach do następnego lotu. Jak się okazało przy próbie odprawy do Limy, linie lotnicze przesunęły nam termin lotu... o dwa dni do przodu. Informacja została przesłana e-mailem duzo wcześniej i po hiszpańsku, w bardzo nieczytelny sposób. Wiele razy zdazra się, że zmieniana jest nieco godzina odlotu. Tak było i w tym przypadku. Ale zmiana o 2 dni jeszcze się nam nie przytrafiła nigdy. Trzeba było kupić nowe loty. Udało nam się znaleźć lot w podobnej porze, ale przez Medellín(Kolumbia). Wylatujemy więc 1,5h wcześniej, a w Limie będziemy 3h później (o 1 w nocy).

Było nerwowo, ale ok. 1:30 poszliśmy spać. Za 6h pobudka...



1 komentarz:

  1. Piotruś, nie narzekaj na wodorosty :) To dowód, że morze w tym miejscu jest naprawdę czyste. Nad Bałtykiem wodorosty to już niestety rzadkość :)

    OdpowiedzUsuń