Obserwatorzy

czwartek, 15 września 2022

13.09 Zwiedzamy Cuzco

Dzisiaj w końcu się wyspaliśmy po 3 bardzo męczących dniach. Zjedliśmy śniadanie z naszymi milymi gospodyniami i poszliśmy na miejsce zbiórki Cuzco Free Walking Tour. 
Dziś było dla odmiany bardzo ciepło bo aż 25°C, az  ciężko uwierzyć że panuje tu kalendarzowe zima.
O 10:15 rozpoczęliśmy wędrówkę z naszym przewodnikiem Elvisem. Poprowadził nas wąskimi uliczkami przez Cuzco i przez historię 
Podbój konkwistadorów  zakończył trwającą 4500 lat kulturę andyjską. Dowody na istnienie osadnictwa w Cuzco sięgają 3000 lat p.n.e. Oczywiście  miasto największy rozkwit osiągnęło w czasach Inków i za ich czasów powstały największe i najbardziej spektakularne budowle okresu prekolubijskiego. 

Nasz przewodnik, jak wiele osób z okręgu Cuzco znał język Inków- Quechua. Język ten przetrwał bo najeźdźcy wcale nie narzucali nauki swojego języka. Uważali podbity lud za darmową siłę roboczą. Zwłaszcza, że niewolnicy z Afryki nie przetrwali w ciężkich, andyjskich warunkach. Praca była bardzo wyczerpująca, nawet dla przyzwyczajony do trudów miejscowych. Wybuchły mniejsze i większe rebelie. Ostatnie wielkie powstanie wzniecone  przez Tupaca Amaru (tłumacząc z Quechua: Mądrego Węża) zakończyło się krwawą rzezią w 1781r. Poza samym przywódcą, którego rozszarpano końmi na Plaza de Armas, życie straciło jeszcze 500 tysięcy osób. W tym każdy, kto  był z nim spokrewniony. Zakończyło to tym samym istnienie królewskiej lini Inków (Tupac Amaru był uznawany za potomka rodziny królewskiej). Peru ogłosiło swoją niepodległość w 1821 roku, ale, jak to trafnie podsumował Elvis- ogłaszać sobie można różne rzeczy. Prawdziwa niepodległość przyszła po wygranej z Hiszpanami w 1829 roku. Konsytyucja, która obowiązuje od 1993 roku wprowadziła obowiązek edukacji.  W latach 90 poniżej progu ubóstwa żyło ok 70% społeczeństwa,  obecnie ok 20%. Wiele się zmieniło na lepsze, ale korupcja rządu uniemożliwia prawdziwy rozwój państwa.  Jak powiedział nasz przewodnik pensja minimalna wynosi 350$, średnia ok 1200$. Większość szkół jest prywatna. Należą one oczywiście do polityków,  którym z oczywistych względów nie zależy na wprowadzeniu publicznego szkolnictwa. Opieka zdrowotna również jest w większości  prywatna. Publiczna ochrona zdrowia zajmuje się tylko najprostszymi przypadkami. Koszty? Miesięczne  czesne w najtańszej szkole podstawowej to wydatek ok 100$, zwykle przeciętnie to jednak bliżej 500$. Prywatną opoeka zdrowotna to około 90$ na osobę.  Wielu Peruwiańczyków zadaje sobie pytanie dokąd idą ich podatki. Panuje przekonanie, że w dużej mierze środki publiczne są zjadane przez korupcję.  Widzieliśmy kolejny szpaler policji niedaleko targowiska.
Wracając do zwiedzania- zaczęliśmy od kościoła Wniebowstąpienia Matki Boskiej. Matka Boska jest otaczana szczególną czcią w Peru. Widzą w niej Pachamamę- Matkę Ziemię. Kościół był w dużej mierze zniszczony przez trzęsienia ziemi i obecnie to co widzimy to w dużej części rekonstrukcja. 
Po drodze widzieliśmy domy sławnych peruwianskoch pisarzy. 
Następnie przeszliśmy na targowisko. Było tam wszystko- pamiątki, owoce, kwiaty, słodycze, jedzenie,soki. Możnaby tam spędzić godzinę i nie zobaczyć wszystkich stanowisk. 
Przeszliśmy na Plaza de Armas, gdzie poznaliśmy historię znajdującej się tam  Katedry i kościoła Jezuitów. 
Później odwiedziliśmy sanktuarium lam i alpak. Ludzie tam pracujący szkolą  zwierzęta np do terapii (lamoterapia!), żeby pokazać, że moja być czymś więcej niż źródłem wełny i mięsa. Można też  było zrobić sobie zdjęcie z całusem od zwierzaka. 
Później zobaczyliśmy to, co pozostało z pałacu 9 Sapa Inki- Pachacuteca. Pierwotnie mury otaczające wewnętrzny kompleks miały wymiary 100x100 metrów podstawy i 8 metrów wysokości.  Przetrwaly wszystkie trzęsienia ziemi,  zniszczyli je dopiero  Hiszpanie w poszukiwaniu złota. Cześć murów zachowała się do dziś, w tym dwunastokątny kamień, który  według legendy podtrzymywał całą konstrukcję.
Zobaczyliśmy jeszcze dom arystokracji z czasów kolonialnych i na tym zakończyła się nasza wycieczka. 
We własnym zakresie zwiedziliśmy muzeum regionalne, później zjedliśmy i musieliśmy się zbierać na lotnisko.

Przylecieliśmy do Arequipy o 20. Pojechaliśmy na dworzec autobusowy, ale niestety nie udało nam się kupić biletu do Colca Canionu bo okienka były  zamknięte. Autobusy odjeżdżały albo o 3:30 alno o 4 nad ranem. Inne godziny nie wchodziły w grę bo byśmy nie zdążyli z trekkingiem przed zachodem słońca. Postanowiliśmy przyjechać następnego dnia  na 3:20 na dworzec i spróbować szczęścia. Z perspektywą spania niecałych 4 godzin położyliśmy się spać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz