Obserwatorzy

czwartek, 22 września 2022

21.09 Zjazd Drogą Śmierci

Dziś ponownie wcześniejsza pobudka bo o 6:30. Jemy śniadanie o 7 w hotelu i po przejściu przez ulicę wsiadamy do naszego minibusa. Nieco  ponad godzinę jazdy na północ od La Paz zaczyna się nasza przygoda. Znajdujemy się na wysokości 4600 m.n.p.m  i znowu czujemy,  że powietrze jest rzadsze.
Dostajemy pełny sprzęt wraz z ubraniami i kaskiem. W planie mamy przejechanie prawie 70 km drogi i zakończenie na wysokości 1200 m.n.p.m. Nasza grupa liczy osiem osób i dwóch przewodników- jeden na początku i na końcu. Za nami  przez cały czas będzie podążał bus z naszymi rzeczami.
 Pierwsze 20km przebywamy drogą asfaltową. Tę  część trasy dzieliliśmy z samochodami i ciężarówkami, ale poza tym jedzie się dosyć przyjemnie. Podziwiamy masywne góry i na razie nie mamy się czym przejmować. 
Później rozpoczyna się właściwa droga śmierci. Nasz przewodnik dał nam  instrukcje, jak się poruszać. Przede wszystkim mieliśmy się trzymać lewej strony,  czyli bliżej przepaści. 
Droga składa się z kamieni, piasku i dziur. Najbardziej przy zjeździe cierpią ręce od ciągłego trzęsienia. 

W trakcie podróży mamy kilka postojów na zrobienie zdjęć w najbardziej widowiskowych miejscach. Jedziemy przez wodospady, rzeki, drogą miejscami wąską na 4m. Nic nas nie oddziela od przepaści,  która wyłania się za licznymi ostrymi zakrętami. 
Niesamowite, że jesteśmy  ledwie godzinę drogi od skalistego i niemalże pustynnego La Paz. Teraz jedziemy przez dżunglę. Zieleń wdziera się nawet na całkowicie pionowe ściany góry. Nie żebyśmy mieli dużo okazji do podziwiania- przez cały czas jesteśmy skupieni na drodze z  rękami na hamulcach. Droga przy zachowaniu ostrożności jest bezpieczna,  ale chwila nieuwagi może kosztować życie. Obecnie jest ona uczęszczana głównie przez zorganizowane wycieczki rowerowe, bo wybudowano nową, bezpieczniejszą drogę. Jednak zanim to się stało życie straciło tu około 3000 osób, w tym prawie 50 rowerzystów. Ostatni zgon miał miejsce w zeszłym roku- dwóch braci spadło w przepaść. Tak więc jedziemy ostrożnie. 
Ostatni odcinek jest najbezpieczniejszy. Droga robi się szersza i mniej kamienicy. Z drugiej strony zdarza nam się pedałować pod górkę. 
Dojeżdżamy  do miejscowości Yunga, co kończy naszą wyprawę. Siadamy i wypijamy zimne piwo. Po sprawdzeniu sprzętu przejeżdżamy do hotelu,  gdzie czeka na nas bufet, prysznice i basen.
Oraz szalona papuga w damskiej toalecie. W trakcie korzystania z WC wsadziła głowę przez dziurę w drzwiach i zaczęła dziobem odłupywać kolejne fragmenty. Można się poczuć jakby się grało w remake'u "Lśnienia". Dziewczyna, która była z nami w grupie powiedziała że uciekła oknem. 
Powrót do La Paz zajął nam 3h, bo jechaliśmy nową drogą. Wymęczeni poszliśmy na kolację. Jutro ostatnie godziny w La Paz. 

1 komentarz: