Po drodze minęliśmy chyba z 10 policjantów z radarami. Najlepsza strategią było trzymać się na ogonie jakiegoś lokalsa. Perfekcyjnie wypatruja policję i zwalniają!
Z oddaniem auta nie było problemów. Resztę pieniędzy wydaliśmy na cześć zapłaty za paliwo. Po nadaniu bagażu głównego przeszliśmy się niedaleko lotniska na szybki obiad (Punta Cana village). Tu na szczęście można było płacić kartą:).
Wylatujemy planowo do Medellín w Kolumbii. Na lotnisku mieliśmy mieć 4h czekania. Ale po jakiejś 1h okazało się l, że nasz lot jest opóźniony i wyświetlony czas był: 0:00, czyli 2h później... Mogliśmy kupić wcześniejszy, bezpośredni lot! Wrrr... Zrezygnowano czekaliśmy na nasz lot z wizją dotarcia do hostelu po 3-4 w nocy.
Jednak nie było tak źle! Po jakimś czasie pojawiła się nowa godzina odlotu, jedynie 45min. później niż pierwotna. Lot był spokojny i śpiący. Na lotnisku w Limie wszystko przebiegało sprawnie i Uberem dojechaliśmy do hostelu. O 3:30 poszliśmy spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz