Później udaliśmy się do Zona Colonial. Niestety free walking tour, na który planowaliśmy się dostać był jedynie po hiszpańsku. Z przewodnikiem w ręku zaczęliśmy zwiedzanie.
Byliśmy w muzeum mieszacym się w dawnej siedzibie zarządców Dominikany- Museum de Casas Royales.
Zwiedziliśmy też Muzea rumu i czekolady oraz muzeum kamienia szlachetnego larimar- występującego jedynie na Dominikanie
Udaliśmy się później do najstarszej katedry w obu Amerykach i jedynej zbudowanej w stylu gotyckimi. Spóźniliśmy się jedynie o 30 lat żeby zobaczyć sarkofag zawierający szczątki Krzysztofa Kolumba. Niestety w 1992 przeniesiono jego ciało.
Zona Colonial jak i całe Santo Domingo mogą budzić mieszane uczucia. Miasto sprawia wrażenie kompletnego chaosu. Sama Zona Colonial również wygląda jakby była zlepiona z kilku dzielnic. Ulica z pięknymi budynkami za chwilę zmieniała w czarną dziurę bez prądu ze zwisającymi kablami elektrycznymi. Obrazu dopełnia szaleństwo na jezdni. W ogóle jazda samochodem po Dominikanie to szeroki temat. Kierowcy nie przejmują się pasami, zasadami pierwszeństwa, światłami, innymi i chyba zachowaniem życia także nie. Zresztą widać po samochodach stłuczki są na porządku dziennym.
Ostatnim punktem programu w Santo Domingo było zwiedzanie Lago Los Tres Ojos- trzech podziemnych jezior. Przepłynęliśmy się też łódką po najmniejszym jeziorze.
Bardzo po czasie wyjechaliśmy do Cabarete. Droga przez góry była bardzo kręta i wyboista. Dodatkowo jechaliśmy po zmroku. Na szczęście Piotrek jest doskonałym kierowcą i przeżyliśmy, choć miejscami było bardzo niebezpiecznie.
Wieczorem zdążyliśmy jeszcze zjeść pizzę i wypić drinki na plaży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz