Zajrzelismy do słynnej tutaj bazyliki.
Potem kawa, wróciliśmy po resztę bagaży i poszliśmy zjeść wczesny obiad. O 13:30 wyjeżdżamy.
Po jakiejś godzinie musieliśmy przeprawić się przez wąski przesmyk jeziora. Jest to zorganizowane bardzo oryginalnie. Wszyscy wysiadają, idą kupić bilet na przepłynięcie łódką za 1,5zl, a autobus płynie oddzielnie taką bylejaką natką. Na drugim brzegu wsiadamy do autobusu i jedziemy dalej.
Po przybyciu do La Paz okazuje sie że do naszego hotelu mamy tylko nieco ponad kilometr. I to z górki! Nie chcemy znowu stać w korkach, więc ruszamy piechotą.
Nasz hotel znajduje się przy głównej turystycznej ulicy miasta. Niedaleko jest muzeum koki i Targowisko Czarownic. Po wielu pechowych noclegach w końcu mamy szczęście. Nasz pokój jest na 5 piętrze(mamy windę), a do 4 sięga ceglany mur zasłaniający nie tylko widok, ale także całe światło słoneczne.
Wieczorem udajemy się na miasto. Najpierw szukamy firm zajmujących się organizacją wypraw rowerowych "drogą śmierci". Później jemy kolację.
La Paz nocą wygląda dużo przytulniej. My znajdujemy się w zagłębieniu a wzgórza dookoła nad jaśnieją mnóstwem świateł.
Jutro czeka nas wyprawa do Księżycowej Doliny i do prehistorycznego Tiwanaku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz